4.10.2017

[114] Kirsty Moseley ,,Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno"

Powiem Wam coś. Kupiłam tę książkę dosłownie kilka dni po premierze i od tego czasu leżała na półce, błagając o zainteresowanie. Co zajrzałam na półkę miałam na uwadze, że w końcu ją przeczytam, bo nie mogłam się tak naprawdę od dawna tego doczekać, a gdy miałam okazję to czytałam coś innego. Czemu? Sama nie wiem, po prostu tak cały czas było. W końcu powiedziałam ''dość" i zabrałam się za czytanie. Miałam ogromne oczekiwania, choć większość recenzji studziła mój zapał. Jak wyszło? Przekonajcie się sami...

,,Nocny Liam był troskliwy, czuły i opiekuńczy, 
a w dzień zamieniał się we flirciarza, podrywacza i palanta."


WSZYSTKO ZACZĘŁO SIĘ... (W SUMIE TO) OD OKNA
Amber to szesnastolatka, która unika jakiegokolwiek fizycznego kontaktu. Wyjątkiem jest jej mama, brat i... Liam, najlepszy przyjaciel jej brata, który w tajemnicy przed wszystkimi od ośmiu lat zakrada się do jej okna i wtuleni zasypiają. Nikt o tym nie wie, nawet Jake, który oszalałby i najprawdopodobniej udusił przyjaciela na miejscu. Obaj mają po osiemnaście lat i chodzą do ostatniej klasy liceum. Grają w hokeja, są gwiazdami szkoły, a poza tym to playboye.

DZIEŃ I NOC - DWA PRZECIWIEŃSTWA
Liam w dzień jest nieznośny. Dla Amber jest największym palantem jakiego zna, a do tego starszym kumplem jej brata. W nocy zaś jest jej aniołem stróżem. Tylko dzięki niemu co noc zasypia spokojna z towarzyszącym uczuciem bezpieczeństwa. 

Jak dla mnie wytłumaczenie czemu Liam w nocy zachowywał się inaczej niż w dzień jest po prostu dziecinne.



AMBER, LIAM, JAKE - O GŁÓWNYCH BOHATERACH
Wdech. Tylko bez nerwów. Wydech. Dobra mogę zaczynać. Amber. Nie no, chyba nie mogę. Dobra nieważne. Jeszcze raz. Amber to najbardziej irytująca bohaterka jaką kiedykolwiek miałam okazję poznać. Bez przesady, ok? A tak już serio, to naprawdę zastanawiam się czy spotkałam kiedykolwiek bohaterkę bardziej irytującą od tej i moja odpowiedź brzmi raczej nie. Dziewczyna ma DOPIERO 16 lat, a zachowuje się miejscami jakby miała z trzydzieści, s e r i o. Innym znów razem tupie z niezadowolenia jak przedszkolak. Nie wiem co mam o tym myśleć, ale kurde no, aż taki przeskok? Jej wiek nie pasował do jej zachowania. Nie mogłam się powstrzymać, by co chwilę nie przewracać oczami na jej zachowanie, albo z wściekłości zdarzało mi się nieraz zassać powietrze i dopiero czytać dalej. Po prostu nie da się inaczej. Najchętniej to bym ją rozszarpała na małe kawałki. Ale mniejsza z tym, już bez agresji. Może po prostu dam spokój z nią i przejdę do chłopaków, bo inni bohaterowie byli tak płascy, że po prostu dałam sobie z opisywaniem ich spokój. Jake za szczególnie mi nie przeszkadzał i nawet go polubiłam, chyba przez jego poczucie humoru, ale miejscami mógłby pomyśleć, zanim od razu dawać się ponieść emocjom. Liam. Chyba znowu czuję przypływ agresji. Idealny przystojniak za którym dziewczyny po prostu uganiały się niemal zabijając się to, by spędził z nimi tą jedną noc. Do mnie nie przemówiła ta postać. I tutaj znowu nasuwa się główna bohaterka, która po prostu nie może uwierzyć jaki to on jest idealny i kochany. Tak, tak była w nim zakochana, to zrozumiałe, ale granice tolerancji też się kończą, no nie? Ludzie, litości!

SŁODKA TREŚĆ - O FABULE
I jak tu nie być agresywnym, co? Ja osobiście lubię romanse. Nie mam nic przeciwko happy endom. Takie historie są potrzebne, niektórzy twierdzą, że są bezsensowne, bo nigdy nie mają miejsca w prawdziwym życiu, ale o to w nich chodzi, czyż nie? No więc idąc dalej, wiecie, że lubię happy endy i romantyczne historie, ale czytając tą książkę stwierdziłam, że nawet ja wymiękam. Powinnam była się domyślić po ilości negatywnych recenzji, ale co z tego skoro i tak miałam ją już na półce, a poza tym stwierdziłam, że większość jest wyolbrzymiona i mi się spodoba ta historia? Nie byłam jednak zdziwiona, że okazały się prawdziwe, więc najwyraźniej starałam się wyprzeć ten fakt, choć w swojej podświadomości wiedziałam, że właśnie tak będzie, że nie spodoba mi się. Określenie jakie padło odnośnie tej książki, że jest cukierkowa, jest prawdziwe, ale w tym złym sensie. Jest mdła, bardzo, ale to bardzo nierealistyczna i zbyt słodka. Ocieka lukrem, przez co nie da rady jej znośnie czytać. Przeczytałam ją całą, ale z ogromnym trudem i wysiłkiem, niektórzy spytają po co, skoro tak mnie męczyła. I słusznie, mają rację. Chyba jedynie z obrzydliwej ciekawości i nadziei, że wyjdzie na prostą (pokładałam bardzo duże nadzieje w autorkę, bo liczyłam, że będzie jedną z moich ulubionych, ach, to rozgoryczenie, gdy tak się nie stało). Do większej połowy historii było tak słodko, że zastanawiałam czy nie zacznę rzygać tęczą, d o s ł o w n i e. Później autorka najwyraźniej zreflektowała się i na sam koniec dała popis melodramatu. Pełna  k l a s a, nie powiem.


NAJGORZEJ UJĘTY SCHEMAT
Ogółem to nie mam nic przeciwko schematom, serio, nie jestem ich zwolenniczką, ale nie przeszkadzają mi, o ile są dobrze rozwinięte to spoko, niech sobie będą. Ten schemat lubię wyjątkowo mocno, chłopak zakochuje się w siostrze swojego najlepszego przyjaciela. Nie będę się czepiać tego schematu, bo naprawdę go lubię. Jednak wykonanie... Ach... Pozostawia naprawdę, ale to naprawdę wiele do życzenia. Z autorką raczej się nie polubiłam zważając na moją frustrację przy czytaniu i pisaniu recenzji. No cóż, bywa i tak. Jak dla mnie nie ma plusów w tej historii, no może poza piękną okładką i intrygującym tytułem.

PODSUMOWUJĄC
Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno to w gruncie rzeczy tylko piękna okładka i ciekawy tytuł. Jak dla mnie ta historia nie jest warta uwagi. Irytująca główna bohaterka, która jedną chwilą zachowuje się jakby była co najmniej dwa razy starsza, a innym razem tupie nóżką z niezadowolenia jak jakiś przedszkolak. Liam, tytułowy chłopak, także nie przypadł mi do gustu. Zbyt idealny i denerwujący. Nie mogłam znieść, gdy widziałam kolejną linijkę z jego imieniem i słowem idealnym obok. Jego zachowanie było dziecinne, a zmienność w zależności od pory dnia doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Sama fabuła jest tak cukierkowa, że aż boli. Nie da rady jej normalnie czytać, czułam się jakby ktoś podał mi miskę lukru i kazał ją zjeść bez popijania. Po prostu dławiłam się tą słodyczą. Choć jestem osobą, która lubi romanse i nie ma nic przeciwko z góry przewidywalnym happy endom, to ta historia dała mi w kość. Koszmar, właśnie tak wspominam czytanie tej książki. Nie polecam.

OCENA: 1/10 (beznadziejna)

Bardzo Was przepraszam za tą agresję towarzyszącą recenzji, ale po prostu nóż w kieszeni mi się otwierał jak przypominałam sobie co znosiłam podczas czytania, a przy recenzji jak wiadomo trzeba sobie przypomnieć o czym się czytało. Wiem też, że znajdą się osoby, którym ta książka się podobała, rozumiem to i szanuję, ale ja do tej grupy nie należę. Ta historia do mnie nie przemówiła i na spotkanie z autorką nie spieszy mi się, minie naprawdę dużo czasu zanim postanowię dać jej kolejną szansę. A szansę dostanie, czasami potrzebne są negatywne recenzje, bo to one pozwalają nam docenić ''te dobre'' historie. 





33 komentarze:

  1. Jeszcze nie miałam okazji czytać, ale w życiu się na nią nie skuszę :o

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi się ta książka podobała fajna lekka książka mój blog

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam, Mi odrobinę bardziej podobała się powieść. Jednak styl autorki do mnie nie przemawia. Sięgnęłam po inne jej powieści, ale nie kontynuuje ich, bo nie daje rady - są za słabo napisane.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i w końcu ktoś kto mnie rozumie! Wszyscy tak zachwycają się tą historią, że to bestseller... Dla mnie była to tak przesłodzona i tak nierealna książka, że już nigdy więcej nie zaufam autorce. W stu procentach zgadzam się z Twoim jeden na dziesięć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sam tytuł powoduje, ze mam ochotę przeczytać tę książkę!

    Mój blog >>> normalbutdidnot.blogspot.com (click)

    OdpowiedzUsuń
  6. To jak opisywałaś bohaterke jest super heheh az sie uśmiałam miejscami :) Super! I juz myslałam aby ja sobie kupic a tu taka niespodzianka, ze jest beznadziejna :D

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/10/my-rosegalcom.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie mówię nie. Już tytuł nie wydał mi się ciekawy, opis również, a Twoja recenzja tylko utrzymała mnie w przekonaniu, że nic fajnego raczej w tej książce nie znajdę.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tej książki aż tak negatywnie nie odebrałam, ale... no dobra, może jednak też. Też mnie wkurzali bohaterowie niestety. W sumie nie żałuję, że ją przeczytałam, bo i tak bym ją przeczytała, bo pamiętam jak mnie kusiła. :D No ale nie było w niej nic ciekawego, tak naprawdę i była irytująca.
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Uśmiechałam się pod nosem czytając Twoją recenzję. Współczuję zmagania się z tą pozycją. Ja bym padła i pewnie nie zostawiła na powieści suchej nitki, bo w stosunku do romansowo-młodzieżowych książek jestem bardzo wymagająca :D Ale skoro nawet ktoś, kto nie ma nic przeciwko romantycznym niesamowitym historiom nie wytrzymał presji słodkości, to coś w tym musi być :D

    Aczkolwiek czasem fajnie móc napisać negatywną recenzję :D

    Pozdrawiam serdecznie i życzę, by kolejne książki okazały się lepsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę, mi na przykład łatwiej pisać negatywne, bo łatwiej się je uzasadnia niż te pozytywne XD

      Usuń
  10. Tytuł całkiem fajny, ale po tym co piszesz nie będę jej czytać. Nie nienawidze irytujących bohaterek a co dopiero takiej jak ta :)

    Pozdrawiam Agaa
    https://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie spodziewałam się aż takiej opinii. Raczej nie będę po nią sięgać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak dla mnie jest to najgorsza powieść Moseley. Zbyt przesłodzona.
    Natomiast pozostałe, które miałam okazję poznać były naprawdę dobre. Więc może daj szansę innej, dwutomowej części? Może Nic do stracenia?
    Ja aktualnie będę się zabierać za Rosie, najnowszą powieść spod jej pióra, a kontynuacja już niedługo będzie miała premierę, więc też nie będę musiała czekać zbyt długo na dalsze losy. A powiem szczerze, że po tej lekturze, którą czytałaś również było mi ciężko sięgnąć po kolejne, ale dałam szansę, złamałam się i zostałam pozytywnie zaskoczona. Naprawdę. ;) Nie wierzysz? Zajrzyj na blog i do recenzji pozostałych powieści Moseley.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie z kolei ta książka się spodobała :D Nie jest to jakieś wybitne dzieło, ale całkiem przyjemnie mi się czytało :D Tyle że... czytałam to ponad rok temu, więc jakbym teraz po nią sięgnęła, to już z pewnością poradziłabym być mniej zachwycona ;P

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  14. Chyba ją sobie odpuszczę, po co się nią katować xD

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakoś tak myślałam, gdy tylko przeczytałam opis, że to kolejna książeczka rodem z Wattpada. Ogólnie chciałam spróbować czytać Moseley, ale nie brzmi to zachęcająco i chyba to nie do końca moja tematyka.
    Zapraszam do mnie niezaglebokiocean.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. I pomyśleć, że chciałam ją przeczytać... Dobrze, że ostatecznie książka nie wpadła w moje ręce. Będę więc omijać ją z daleka, skoro wypadła tak beznadziejnie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Po przeczytaniu pierwszego rozdziału tej książki i kilku wyrywkowych stronach z końca muszę się zgodzić z każdym słowem :D

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Bardzo się cieszę, że się tutaj znalazłeś. Jeżeli masz chwilkę wolnego czasu to skomentuj przeczytany post, na pewno wywołasz tym uśmiech na mojej twarzy! A jak zostawisz linka do swojego bloga to na pewno złożę Ci rewizytę.

♥SPODOBAŁ CI SIĘ MÓJ BLOG? TO ZAOBSERWUJ!♥