Pamiętacie co czułam podczas czytania pierwszej części? Bo ja tak. To był jeden wielki absurd. Książka mnie bawiła samą sobą, a nie dlatego, że była zabawna. I dlatego też mimo tego, chciałam przeczytać kolejny tom, by się pośmiać. Byłam ciekawa czy może być gorzej. Co ciekawsze, nawet nie zakładałam, że książka może być dobra, nie to co nieporozumienie zwane pierwszym tomem. Teraz właśnie przedstawię Wam mój szok, odnośnie drugiego tomu.
,,Być może nie chcą się do tego przyznać, ale bywa, że mają wszystkiego dość. Zamykają oczy, wychodzą pobiegać, biorą długi prysznic, byle tylko choć na chwilę zapomnieć, kim są i co robią. Życie nie jest łatwe. I z każdym kolejnym dniem robi się coraz trudniejsze, bo w miarę upływu czasu, nasz bagaż staje się coraz cięższy. Więc zatrzymujemy się na moment, bierzemy głęboki oddech i próbujemy się zresetować. I to jest zupełnie normalne. Przynajmniej tak długo, jak długo masz siłę otwierać oczy i brnąć przed siebie."
TRAUMY PRZESZŁOŚCI
Cade to bohater towarzyszący nam w pierwszym tomie, po tym jak zakochał się w Bliss, swojej najlepszej przyjaciółce, która niestety wolała swojego profesora i to z nim zaczęła układać sobie przyszłość, jest od teraz naszym głównym bohaterem. Przenosi się do Filadelfii, by kontynuować studia aktorskie, gdzie na jego nieszczęście będzie Bliss ze swoim wybrankiem. Chłopak cierpi na sam widok pary, bo złamane serce nie daje mu zapomnieć o sobie, jednak gdy w kawiarni podchodzi do niego nietypowa dziewczyna i prosi o przysługę, jest w stanie się zgodzić, byleby zapomnieć o wszystkim... Nie uwolni się jednak tak szybko, jak z początku przypuszczał...
BAD GIRL I GRZECZNY CHŁOPAK? ZAMIANA SCHEMATÓW?
Nie pamiętam kiedy ostatni raz czytałam książkę, która miała odwrócony tak bardzo popularny schemat. Grzeczny chłopiec i bad girl, z traumatyczną przeszłością. Nie powiem, że nie jest to odświeżające i ciekawe. Max (Mackenzie) to dziewczyna z burzą czerwonych włosów, masą tatuaży i piercingu, nie bojąca się niczego i z drapieżnym charakterkiem. Dwie skrajności. Gdy rodzice dziewczyny niespodziewanie zjeżdżają do miasta, Max nie ma pojęcia co zrobić. Od lat ukrywa swoje prawdziwe oblicze przed rodziną, a do tego jej obecny chłopak wyglądem przypomina ją samą, jak tu przyjąć rodziców? Wpada na spontaniczny pomysł, widząc w kawiarni chłopaka rodem z okładki idealnych rodzin i prosi go o niebywałą przysługę. Mianowicie ma udawać jej chłopaka przed rodzicami w zamian za jakąś przysługę, a że tak cudownie się składa, że ów chłopak jest aktorem i kimś ze złamanym sercem... zgadza się.
BOHATEROWIE - DWIE PERSPEKTYWY
Zacznijmy od Cade, no więc, przyznam, że w pierwszej części niezbyt go polubiłam, bo wydawał mi się taką ciapą trochę i kimś zbyt wrażliwym na faceta. Irytował mnie samym sobą, a tu proszę, okazuje się, że potrafi być idealnym mężczyzną, ale również takim, którego polubiłam. Nie spodziewałam się tego, ale bardzo lubiłam jego perspektywę. Co do Max to była dziewczyną, która z początku mnie lekko irytowała tym "sukowatym" podejściem do ludzi, ale z czasem ten "pazur" w niej zaczął mi odpowiadać. Do tego w pierwszej książkę tłem akcji było aktorstwo, a tutaj jest nim muzyka. Mackenzie gra w zespole, którego jest założycielką. Widać autorka stawia na sztukę po raz drugi. Poza tym cieszyłam się, że mam okazję poznać historię z dwóch perspektyw (w pierwszym tomie była tylko jedna), bo oboje bohaterowie mieli coś ciekawego do przekazania.
FABUŁA
Uważam, że ta książka ma dużo większy sens i rację bytu niż pierwszy tom, który w moim mniemaniu jest pisarską porażką. Ta książka wpasowuje się w typowe New Adult. I jak dla mnie ma dużo głębsze znaczenie, choć z pozoru jest spokojniejsza niż ,,Coś do stracenia''. Byłam w ogromnym szoku, bo autorka między tymi dwoma tomami naprawdę mocno poszła do góry.
WŁAŚCIWE TEMPO
Nie wiem czy pamiętacie, ale marudziłam przy pierwszym tomie, że wszystko za szybko się działo, bo bohaterka już po drugim rozdziale miała motylki w brzuszku itd. Tutaj natomiast wszystko idzie w dużo lepszym tempie. Uczucia i relacja między głównymi bohaterami rozwija się powoli i naturalnie, tak że jestem w stanie uwierzyć, że taka historia może mieć szanse bytu w realnym życiu.
PORÓWNUJĄC Z PIERWSZYM TOMEM - JEST LEPIEJ CZY GORZEJ?
Dużo razy dzisiaj odwołałam się do pierwszego tomu, ale to dlatego, że ten naprawdę wywołał u mnie szok. Czekałam na kolejną absurdalną historię, a okazało się, że była całkiem niezła. Dlatego jeśli ktoś poprzestaje na pierwszym tomie to jest w błędzie, bo tak tamten był do niczego, ale ten jest w porządku. A i jeszcze jedno, niby bohaterowie z pierwszej części kilka razy pojawiają się w tej części, ale nie jest konieczna znajomość pierwszego tomu. Z tego co widziałam trzeci tom jest całkiem o czym innym, czyli po prostu ta trylogia ma wspólnych bohaterów, ale każda książka opowiada o kimś innym.
PODSUMOWUJĄC
Coś do ukrycia to dużo lepsza kontynuacja, opowiadająca tym razem o losach Cade'a. W pierwszym tomie nie pałałam do niego specjalnym entuzjazmem, bo raczej nie polubiłam go, ale w tym tomie jest całkowicie innym mężczyzną, którego z biegu polubiłam. Cóż za ironia... Tym razem mamy do czynienia z grzecznym chłopcem i... bad girl. Tak, schemat został odwrócony. Przyznam, że może temu tomowi daleko jest do czegoś wybitnego, ale New Adult jest z niego całkiem dobre. Do tego historia jest poważniejsza niż pierwsza częś i niesie ze sobą głębsze przesłanie.
OCENA: 6/10 (dobra)
Wiecie co, zaskakującą sprawą jest okładka tego tomu. Na przemian znajduję niebieską i fioletową wersję. Sama nie wiem dlaczego tak jest. Myślałam, że to jakaś przeróbka czy coś, ale jak weszłam na stronę empiku, to fioletową okładkę można kupić, a niebieska widnieje tylko pod wersją elektroniczną. O co w tym chodzi? Nie mam pojęcia. Osobiście bardziej podoba mi się niebieska, bo lepiej zgrywa się z bohaterami i jest bardziej wyrazista. Dla porównania zdjęcie poniżej ;).
Czytaliście? Zamierzacie? Kojarzycie autorkę? Która okładka bardziej się Wam podoba (mam na myśli te polskie, bo oryginał moim zdaniem jest paskudny, choć nasza pięknością też nie grzeszy, ale wiadomo, lepsze mniejsze zło)? :)
Na ten moment nie mam w planach czytać tej serii. 😊
OdpowiedzUsuńRozumiem ;)
UsuńCzytając to już się bałam, że będę musiała odpuścić sobie tą książkę, skoro nie mam zamiaru czytać pierwszej części. No ale skoro nie mają ze sobą za wiele wspólnego... Może kiedyś przeczytam. :D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ta niebieska. Jest bardziej żywa.
To piątka, bo też wolę niebieską! :)
UsuńNo to niezły musiałaś przeżyć szok po takim pierwszym tomie. Ja nigdy nie sięgam po coś co kompletnie mi się nie spodobało. Nawet żeby się pośmiać, dla mnie to strata czasu ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie nie :)
UsuńZaintrygował mnie pomysł z grzecznym chłopcem i bad girl !
OdpowiedzUsuńhttps://bookcaselover.blogspot.com/
Super że kontynuacja ci się bardziej podobała niż pierwsza część 💖 ja ostatnio czytałam "chłopak taki jak ty" i tam też były zamienione role - chłopak był good a dziewczyna bad.
OdpowiedzUsuńOoo fajnie tak czytać coś takiego na opak :)
UsuńNie pamięta, już dokładnie w jakim stopniu książka mi się podobała, ale ogólnie wspominam obie dobrze. Polubiłam też styl autorki - lekki w czytaniu i klimatyczny :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie jestem wielką fanką New Adult i raczej nie przeczytam tej serii. Zaskoczył mnie ten schemat. Rzadko kiedy spotyka się z relacją grzecznego chłopca i bad girl. Co do okładki to żadna mi się nie podoba. Nie przepadam, kiedy są na niej zdjęcia "prawdziwych" ludzi (jeśli to ma jakiś sens).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wera
http://readwithstars.blogspot.com/
Nie znam, nie czytałam i mimo, że lubie romanse tę książkę sobie narazie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
https://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/
Rozumiem ;)
UsuńMyśle, ze po ten tom serii mogłabym sięgnąć. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMiałam mówić, że ciekawa sprawa z tym odwróceniem ról, a potem doszłam do końca recenzji i uświadomiłam sobie, że książki czytałam. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sara's City
hhahaha no to dobra jesteś ;)
UsuńNie, nie, nie, nie dla mnie. W ogóle zastanawia mnie, jakim cudem "Faking it" przekształcono w polski tytuł :D
OdpowiedzUsuńJa też, chyba tylko i wyłącznie z treści mogli zmienić tak tytuł, bo polski jest bardziej adekwatny od oryginalnego, oryginalny bardziej pasuje do jedynki.
UsuńPowiem szczerze tym razem okładki polskie mi się bardzo podobają a najczęściej to na odwrót jest :D
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MÓJ BLOG
:)
UsuńNiestety lektura nie dla mnie ale miło się czytało opinię!
OdpowiedzUsuńChociaż tyle ;p
UsuńDobrze, że chociaż ta część okazała się lepsza. :D Sama nie wiem, nie kusi mnie ta seria, ale jak wpadnie mi w ręce to z ciekawości bym przeczytała. :D
OdpowiedzUsuń