Po pewnej recenzji jakoś tak pytanie, które sobie zadałam tłukło mi się po głowie i pomyślałam, że w sumie jest to ciekawy pomysł na post, ale jak widać troszkę się do tego zbierałam, dlatego nawet nie pamiętam, która recenzja wywołała takie odczucia... Do rzeczy - pogadamy dzisiaj o perspektywach książkowych. Zacznę od scharakteryzowania obu grup... Strzeżcie się, bo post jest z przymrużeniem oka! ;)
A i jeszcze jedno, podawałam przykłady z książek, które czytałam, ale że nie chciałam się powtarzać, a nie którzy pasowali mi do kilku opcji, to zostawiałam ich tylko w jednej ;).
A i jeszcze jedno, podawałam przykłady z książek, które czytałam, ale że nie chciałam się powtarzać, a nie którzy pasowali mi do kilku opcji, to zostawiałam ich tylko w jednej ;).
*obrazki pochodzą z grafiki Google*
Perspektywa kobieca zdecydowanie dominuje, ponieważ pojawia się w większości książek. Najczęściej wygląda to tak, że dziewczyna nie może być słabiutką beksą i jest tą narratorką, która ocala świat, albo jest tak odważna i silna, że jest głosem rebelii. Przykłady? Ruby z ,,Mrocznych umysłów", Katniss z ,,Igrzysk Śmierci", Tris z ,,Niezgodnej". Czasami wykreowana jest też jako wstydliwa dziewica, która nigdy nie miała dotyczenia z płcią przeciwną i kompletnie nie wie jak powinna się zachować, więc na jakiś podtekst od razu reaguje rumieńcem, zresztą jak na wszystkie słowa wypowiedziane z męskich ust. Przykłady? Tessa z ,,Aftera", Avery z ,,Zaczekaj na mnie". Postać kobieca dość często jest też kreowana na tą, która stwarza problem o nazwie trójkąt miłosny. Przykłady? Znowu Katniss z ,,Igrzysk Śmierci", Julia z ,,Dotyk Julii", Alicja z ,,Król kier", Lena z ,,Delirium".
ZA CZY PRZECIW? Ciężko jest wybrzydzać skoro właśnie kobiece bohaterki dominują, mi najczęściej nie przeszkadzają i je lubię, choć przyznaję, że to one właśnie bywają też postaciami, które są najbardziej irytujące swoim myśleniem. Cóż zrobić? Trzeba to tylko zaakceptować, w końcu doskonale to rozumiem, sama jestem dziewczyną... ;D
Perspektywa męska to najczęściej ta, która nie szuka problemów tam gdzie ich nie ma, ale także ta, która jest na poziomie umysłowym licealistów, którzy chcą tylko "zaliczyć", a później zmienia ich ta jedna nieśmiała dziewica. Przykłady? Hardin z ,,Aftera", w pewnym sensie Cameron z ,,Zaczekaj na mnie''. Naprawdę rzadko kiedy mężczyźni są tworzeni na kogoś spokojnego, bez wianuszka dziewczyn i kaloryfera na brzuchu. Przykłady? Will z ,,Pułapka uczuć", Clay z ,,13 powodów", Michał z ,,Z popiołów". Postacie męskie często są kreowane na niemal młodych bogów - przystojni, z wyrzeźbionym ciałem i najczęściej aroganccy oraz pewni siebie. Przykłady? Jared z ,,Dręczyciel", w pewnym sensie Jace z ,,Miasto kości", Daemon z ,,Obsydiana", Hunter z ,,Obsesji''. Najczęściej są to też postacie uprawiające jakiś sport. Przykład? Jack z ,,Rozgrywki". Czasami są też niebywale słodcy, że niemal czuć ten lukier, który po nich spływa. Są tacy mili i cudowni, że aż ciężko wytrzymać. Przykłady? Maxon z ,,Rywalek", Liam z ,,Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno". No i moi ulubieńcy, czyli mocno pokrzywdzeni przeszłością, która się za nimi ciągnie i ta jedyna szczęściara, dzięki której wychodzą na dobrych ludzi. Przykłady? Miles z ,,Ugly love", Rule z ,,Buntownika".
ZA CZY PRZECIW? Zdecydowanie bardziej wolę książki z perspektywy mężczyzn. Bohaterowie mają bardziej logiczne myślenie i nie roztrząsają wszystkiego na malutkie kawałki. Może to też kwestia, że sama jestem dziewczyną i przyjemniej jest poznać myślenie płci przeciwnej niż irytować się typowo dziewczyńskim nastawieniem?
Pojawiają się i książki, które posiadają dwie perspektywy. Zazwyczaj jest jednak tak, że jedna z nich dominuje mimo wszystko, ale ważne że są. Przykłady? Waverly i Marshall z ,,Wyśnionych miejsc", Cassie i Jack z ,,Rozgrywka", z tego co pamiętam to chyba Natasha i Daniel z ,,Słońce też jest gwiazdą". Czasami autorzy decydują się na bardzo fajny zabieg, który polega na tym, że jedna perspektywa odkrywa przeszłość, a druga teraźniejszość. Przykład? Tate i Miles z ,,Ugly love". Czasami po tym jak seria staje się hitem wychodzi dodatkowy tom, który jest przeciwną perspektywą od tej, która była przez całą serię lub w którymś konkretnym tomie. Przykłady? Tessa z ,,Aftera" i Hardin z ,,Before'', o ile dobrze pamiętam to Sky z ,,Hopeless" i Holder z ,,Losing Hope", Katy z ,,Obsydiana" i Daemon z ,,Oblivion", Avery z ,,Zaczekaj na mnie" i Cameron z ,,Zaufaj mi".
ZA CZY PRZECIW? Tutaj jestem zdecydowanie za, bo takie książki lubię najbardziej. Naprawdę fajnie się czyta, gdy autor od razu decyduje się na jedną książkę w której są naprzemienne perspektywy, czasami następuje to dopiero w drugim lub trzecim tomie, ale to też jest moim zdaniem mile widziane. Natomiast, gdy inna perspektywa wychodzi na samym końcu jako dodatek, też nie jest to szczególnie złe, bo wtedy decydujemy czy chcemy poznać inny głos czy nie.
Nieźle się bawiłam przy pisaniu tego posta, zwłaszcza, że wyszedł tak naprawdę na spontanie. A Wy co myślicie? Jakie perspektywy najbardziej lubicie? Czytaliście coś z tych przykładów? Koniecznie dajcie znać w komentarzach, bo jestem strasznie ciekawa co Wy sądzicie!!!
lubię jak w ksiązce zawarte są naprzemiennie obydwie perspektywy (kobiety i mężczyzny), ale tylko wtedy kiedy kobieta jest kobieta a facet facetem(a nie ciepłymi kluchami jak w Drżeniu Maggie Stiefvater). Jako że jestem kobietą to łatwiej z takka narracja mi się utożsamić ( o ile nie jest to narracja rozhuśtanej emocjonalnie nastolatki), ale przyznam że męski punkt widzenia też chętnie poznaję (ale w końcu każdego z nas interesuje jak widzi coś płeć przedziwna, każdy jest taki różny!).
OdpowiedzUsuńZa to nie lubie gdy ksiązka jest napisana np z jednego punktu widzenia typu Hopeless po czym autor przypomina sobie - ej, a gdyby to samo napisać z męskiego punktu widzenia? no nie, dla mnie to skok na dodatkową kasiorę, bo jakos autor nie wpadł na to wcześniej (przykłady - dodatki do serii Rywalek to zapchajdziury, Zmierzch z punktu widzenia Edwarda, słyszałam że też kontynuacja pułapki uczuć przedstawia nagle perspektywę Willa..) ja takim zabiegom mówię stanowcze NIE !
Zgadzam się co do Hopeless, w Rywalkach uwielbiam te dodatki, ale może dlatego, że po prostu je kocham. A co do Pułapki uczuć, to tak w trzecim tomie jest powrót do pierwszego, by przedstawić perspektywę Willa. Zupełnie niepotrzebnie...
UsuńOryginalny i ciekawy post. Również lubię jak książka prowadzona jest z różnych perspektyw. Po przeczytaniu Twojego posta zaczęłam w głowie szukać trójkątów miłosnych, które powstały z inicjatywy mężczyzny i nie mogę znaleźć. Swoją drogą też ''unikam'' książek, w którym występuję taki trójkąt miłosny.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Dzięki :)
UsuńJa tam lubię ten schemat trójkątów, nie przeszkadza mi o ile bohaterka nie jest irytująca...
A ja to przede wszystkim jestem zwolenniczką narracji trzecioosobowej. Wszystkowiedzący narrator daje większe pole do popisu i pozwala uniknąć sztampowych i ckliwych wyrażeń o uczuciach łamiącego się serca, rozpadania się na miliony kawałków lub innych klisz tego typu...:)
OdpowiedzUsuńŚciskam,
S.
Nad narracją się w sumie nie zastanawiałam... :)
UsuńJeśli chodzi o mnie, to wolę, by książka była pisana z perspektywy dziewczyny (choć to oczywiście zależy również od gatunku) – wtedy jakoś łatwiej jest mi się wczuć w całą akcję, czytać całą historię, a w wypadku książek pisanych z punktu widzenia płci męskiej zawsze na początku mam spory problem z odnalezieniem się w całej akcji. Po prostu jest to dla mnie cięższe.
OdpowiedzUsuńZa to całkiem inaczej wygląda u mnie sprawa z anime, czy mangami – które ostatnimi czasy strasznie mnie wciągnęły – tutaj w większości przypadków strasznie irytują mnie kobiety jako główne postaci i o wiele bardziej wolę oglądać anime, czy czytać mangę z perspektywy chłopaka. Tutaj z kolei takie rozwiązanie jest dla mnie lepsze. Czemu tak jest? Cóż, nie mam pojęcia :P
A jeśli zaś chodzi o wspólną perspektywę... cóż, to chyba najbardziej zależy od tego, jak autor rozplanował całą akcję i styl, jakim to wszystko napisał. Są książki, które w takiej sytuacji wypadają świetnie, ale też takie, w których jedna perspektywa wystarczyłaby w zupełności.
I Jace z "Darów anioła" tylko w pewnym sensie? Cóż, jak dla mnie to istne uosobienie arogancji i pewności siebie XD
Super post <3
Pozdrawiam cieplutko!
Książki bez tajemnic
Wiesz, Jace'a nie do końca jeszcze potrafię dopasować, bo znam go na razie z trzech pierwszych części z DA.
UsuńDziękuję <3
Mi zdecydowanie najlepiej czyta się książkę, gdzie narracja prowadzona jest z perspektywy i chłopaka i dziewczyny. Ewentualnie już preferuję perspektywę chłopaka, bo zazwyczaj mocno mnie irytują bohaterki. Tak w ogóle to mi się bardzo podobała narracja w Oddam ci słońce, gdzie akurat jest narracja z perspektywy chłopaka i dziewczyny. Choć i tak ta książka to takie małe cudeńko :)
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł na posta.
Pozdrawiam :)
https://life-ishappiness.blogspot.com
Mi też <3
UsuńDzięki :)
Jace'owi należy wybaczyć kreację na młodego boga. :D Jest przecież nefilim, ma w sobie krew aniołów, musi być choć trochę nieziemski. :D
OdpowiedzUsuńKwestia perspektywy, którą wolę, zależy od tego jaki bohater. Przykładowo w kontynuacjach "Czerwonej królowej" nie mogłam znieść Mare. Od początku za nią nie przepadałam, ale w "Szklanym mieczu" i "Królewskiej klatce" jej postać to jakaś masakra. Irytowała mnie do takiego stopnia, że odkładałam książkę na jakiś czas. Wolałam rozdziały z punktu widzenia innych bohaterów.
Dodatki z punktu widzenia innych bohaterów bardzo lubię. Jest to ciekawe poznać historię z innej strony, z przeżyciami innej postaci.
swiatwedlugkasi.blogspot.com
Dobrze, wybaczę mu ;D :*
UsuńCiekawy post :) Fajnie, że zestawiłaś różne książki, które pasują do omawianego przez ciebie przykładu. Ja w sumie nie wiem jaką perspektywę wolę... Ważne żeby główny bohater używał mózgu i nie był ofiarą losu, płeć nie robi mi większej różnicy.
OdpowiedzUsuńZobaczyłam zdjęcie Chuck'a oraz Blair i od razu mam ochotę obejrzeć "Plotkarę" :)
Kocham ,,Plotkarę" dlatego tam ich umieściłam ^^
UsuńAle ty masz świetne pomysły na posty! :D
OdpowiedzUsuńJa lubię czytać książki, z każdej perspektywy nie przeszkadza mi to za bardzo.
https://weruczyta.blogspot.com/
Dzięki :* <3
UsuńBardzo mi się spodobał twój post, tak gładko się czytało! Najbardziej się zawiesiłam na męskiej perspektywie, podałaś tam tyle super, książek, które kocham i miałam banana na twarzy. :D Szczególnie Obsydian, noż kurczę, ta seria to moje niebo. <3
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com
Cieszę się <3 Bardzo mi miło ^^
UsuńPost bardzo interesujący Omg a seria LUX to moja najukochańsza kocham Blacka <3
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MÓJ BLOG
:D
UsuńNie zgodzę się z dominacją kobiet w literaturze. :P Jeśli sięgasz po młodzieżówki to może owszem (w końcu romanse w większości tworzone są dla kobiet, nic dziwnego w tym), ale nie jeśli chodzi o "dojrzałą" literaturę. Tam narracja jest w moim odczuciu wyrównana, ba - powiedziałabym, że mężczyzna jest częściej głównym bohaterem. Inna sprawa, że to młodzieżówki najbardziej "lubią" narracje pierwszoosobową: jednak w powieściach dla dorosłych nieco trudniej ją znaleźć. Ale też jest. Choćby w "Panu Lodowego Ogrodu" Grzędowicza, czy w jego powieści "Popiół i kurz", "Hel-3" chyba też ma taką narracje. "Noc i ciemność" Christie też ma głównego bohatera jako naaratora, wszystkie książki o Holmesie to przecież perspektywa Watsona. Młodzieżówki jednak odstają od ogółu literatury. XD
OdpowiedzUsuńMłodzieżówki odstają? Nie wiem, bo w sumie czytam tylko je, romanse, powieści obyczajowe i od czasu do czasu thrillery i do tej pory większość do perspektywa żeńska, więc nie wiem gdzie jest tu odstawanie...
UsuńZgodzę się z tym, że kobity w książkach potrafią być irytujące. Zgaduję, że w 80% przypadków, kiedy miałam ochotę trzasnąć jakąś postać w twarz, była to właśnie dziewczyna. No i ja również bardziej przepadam za perspektywą męską - mam słabość do facetów i nawet jeśli działają mi na nerwy, to jakoś jest mi to łatwiej wybaczyć im, niż żeńskim bohaterkom. Świetny post! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
BOOKS OF SOULS
Mi tak samo łatwiej wybaczyć :)
UsuńDzięki <3
Ja jakoś najbardziej lubię perspektywę mieszaną :D Wtedy się przeciwważą, zarówno "głupota" bohaterek, jak i rozsądne myślenie bohaterów, haha XD Ale bardzo tez lubię książki tylko z perspektywy facetów i w sumie szkoda, że jest ich tak mało :( tatnio taką czytałam - "Dziewczyna o kruchym sercu", tam własnbie Janek był narratorem i była to ciekawa odmiana :D
OdpowiedzUsuńŚciskam i pozdrawiam,
Zabookowany świat Pauli
Też ją najbardziej lubię :) No, jakoś mało tych książek całych prowadzonych przez faceta, mi się jedynie kojarzy ,,Więzień labiryntu", tak to nic innego nie przychodzi mi do głowy...
Usuńmnie też zawsze ciekawi, jak do perspektywy ma się płeć autora :D Bo chyba o wiele trudniej jest facetowi napisać coś z perspektywy kobiety, niż mężczyzny :D zastanawiałam się ostatnio nad tym czytając "Prawo i damę" Wilkiego Collinsa. nie potrafię wybrać, co wolę. najważniejsze, żeby było to dobrze napisane :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale w sumie rzeczywiście pewnie byłoby ciężej napisać coś z perspektywy płci przeciwnej niż własnej.
Usuń