26.11.2017

[122] Anthony Doerr ,,Światło którego nie widać"

Od dawien dawna chciałam przeczytać tą powieść. Te ochy i achy na jej temat dodatkowo wzmogły to pragnienie. A teraz po skończeniu czuję się rozczarowana. Książka nie była cienka, nie należała też do złych powieść, ale było coś co było dla mnie nie tak. I od razu ostrzegam, że to będzie najdłuższa recenzja jaką znajdziecie na tym blogu!

,,Otwórzcie oczy i popatrzcie na to, co możecie zobaczyć, nim zamkniecie je na zawsze."



MARIE- LAURE LEBLANC I WERNER PFENNIG
Dziewczyna ma 16 lat i jest niewidoma, jest Francuzką. Chłopak ma 18 lat i jest szeregowcem, jest Niemcem. Marie-Laure (czy tylko mnie irytuje to, że ma podwójne imię?) mieszka z ojcem w Paryżu. Książka zmienia się w czasie co jakiś czas, więc mamy okazję poznać malutką dziewczynkę, która jeszcze widzi, a później stara się nauczyć rozróżnić świat tylko za pomocą dotyku i słuchu; poznajemy też chłopca, która ma młodszą siostrę i niebywały talent do naprawiania, zwłaszcza jeśli chodzi o radia, pewnego dnia dzięki niemu słyszy wykłady Francuza o falach elektromagnetycznych i różnych innych naukowych tematach. Później czas ulega kolejnej zmianie i dzieją się KOLEJNE rzeczy...

II WOJNA ŚWIATOWA I ... SAINT-MALO
Gdy pewnego dnia do Paryża wkraczają hitlerowcy, nie jest już bezpiecznie. Wszystko toczy się tak, że dziewczynka trafia z tatą do Saint-Malo, gdzie miasteczko zaciekle się broni. Niewidoma dziewczyna podczas wojny? Wszędzie pełno ognia antylerii, a ona sama musi dać radę. Musi być dzielna! Dziwnym przypadkiem po dłuższym czasie do miasta trafia także Werner, służący w jednej z niemieckich jednostek. Ma za zadanie namierzać partyzanckie transmisje radiowe. Nie będzie to jednak coś pospolitego, odkryje zagadkę dzieciństwa, a także spełni swój żołnierski obowiązek...


BOHATEROWIE I ICH WARTOŚCI
Na sam początek może wezmę coś lekkiego, zanim zacznę pisać tutaj referaty na inny temat związany z książką... W sumie jakoś szczególnie nie przywiązałam się do nich. W pewnym sensie irytowało mnie to, że bohaterka jest niewidoma (nie pomyślcie sobie, że nie mam współczucia lub jestem nieczuła, po prostu w tym konkretnym przypadku nie podobało mi się to i nie pasowało mi to), choć muszę przyznać, że to ciekawy zabieg, umieścić taką bohaterkę i drugą wojnę światową w jednym zestawie. Co do Wernera to o wiele bardziej przypadł mi do gustu i rozdziały o nim o wiele bardziej mi się spodobały, choć i przerażały tą maszynerią, którą byli ludzie. Mam na myśli to, że aż szczęka opadała jak Niemcy byli w stanie być bezmyślni w imię Hitlera i narodu. W książce idealnie widać, jak bardzo poświęcali się (choć sami w życiu, by tego tak nie nazwali) dla dyktatora. Jedz mniej, bo Führer będzie głodny, śpij krócej i przysłuż się ojczyźnie, a Führer będzie zadowolony, zimno ci?, och ważne, że Führerowi jest ciepło. Taaa... Nie będę tego oceniać, ale naprawdę spodobał mi się wiarygodny sposób tego oddania dla Hitlera, tej wiary Niemców, że robią dobrze, to robi wrażenie. Bądź co bądź przerażające, ale jednak wrażenie.

OPRAWA GRAFICZNA I PARĘ SŁÓW O AUTORZE
Tutaj naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Wszystko jest estetyczne, a ta okładka boska. Grzbiet to istne cudo, aż chce się go mieć na półce ;). Autor. Z tyłu książki znajduje się taka krótka notka o nim, ja najczęściej nie czytam ich w całości, bo mnie nudzą, ale zrobiłam wyjątek. Moje spostrzeżenia są taki: ''Boże, on mi kogoś przypomina! Hm... Momencik! A tak, już wiem. To Voldemort!!! (oczywiście nie chciałam go obrazić, ani nic w tym stylu)". Taaaa... Widać mój poziom jest wysoki *ekhm, sarkazm*, sama nie wiem czemu mi to przyszło do głowy, ale tak wyszło. Wejdźcie w grafikę Google i koniecznie dajcie mi znać, co sądzicie XD. A co do tych informacji to okazało się, że autor pisał tą powieść przez 10 lat. Wyobrażacie to sobie?! 10 lat! 

STYL AUTORA
Powiem Wam, że mnie nie urzekł. Był ciężki, nudny i... w sumie to CIĘŻKINUDNY! Bohaterowie jak pisałam nie przypadli mi za bardzo do gustu, no ale już pomijając ten fakt. Najbardziej chyba irytowały mnie te długawe opisy! Boże, myślałam, że umrę. Serio. Denerwowały mnie te opisy o falach magnetyczny, kurde ja nie jestem jakimś tam dobrym fizykiem, jak ja kurde mam to zrozumieć, J-A-K ja się pytam?! BO NIE WIEM. Do tego ta fascynacja Marie-Laure ślimakami doprowadzała mnie do szału. Wyobraźcie sobie te dwie rzeczy jedna po drugiej... Wpadałam w furię, jak musiałam czytać coś co nie było nawet w najmniejszym stopniu interesujące czy zrozumiałe. Wrrr... Dam już temu akapitowi spokój, bo mogłabym tak pisać o tym i pisać, ale w pewnym momencie musiałabym zacząć spoilerować, a tego nie chcę (i tak liczę, że te ślimaki nie były wielkim spoilerem - serio? spoilerem? śmiechu warte).



NAJLEPSZA KSIĄŻKA? NO, TO SĄ CHYBA JAKIEŚ ŻARTY...
Ja wiem, że nie każdemu musi się podobać to samo. Ja wiem. Jednym się spodoba innym nie. Okay, nie ma spiny. Ale wyobraźcie sobie, że wszyscy zachwalają daną książkę, zdobywa ona wysokie nagrody, po czym czytacie ją i dostajecie takie coś. Kurde, nooo... Kto by nie był rozczarowany? 

JESZCZE WIĘKSZA NIENAWIŚĆ - POLACY I NIEMCY
Druga wojna światowa to chyba jedyna rzecz, którą lubię z historii. Choć przypuszczam, że nie powinnam użyć słowa "lubię". Chodzi mi o to, że ona jedyna mnie interesuje, jest straszna, ale ciekawa. A tak na ogół to nienawidzę historii. Po co to piszę? Pewnie niektórzy zastanowią się : ''to nie jej typ literatury, nie spodobało się, to po co do cholery to czytała?". No właśnie po co? Dość dawno temu czytałam jako tako podobną książkę, jeżeli chodzi o tematykę, a mówię tu oczywiście o wspaniałej ,,Złodziejce książek". Książkę kocham i liczyłam, że z tą będzie podobnie. Nie wyobrażacie sobie jak bardzo się myliłam, ale już do rzeczy. II wojna światowa ma to do siebie, że odnoszę wrażenie, że skrycie (lub nawet nie) Polacy mają uraz do Niemców (kto by nie miał?). I właśnie o to mi tutaj chodzi. To nie tak, że w książce nie było jakiś odnośników o naszym kraju. Były, ale te które były najczęściej występowały w negatywie. W sensie, że zawsze któryś z Niemców obrażał nasz kraj, czy ludność. Może to dziecinne, może nie? Nie wiem, nigdy o tym z nikim nie rozmawiałam. Ale przez tą książkę czuję jeszcze większy uraz. Chodzi o to, że niby nie brałam w wojnie czynnego udziału, bo nie oszukując się nie żyłam nawet w czasie powojennym, ale czuję ten uraz. Czuję ból za to co się stało z naszym krajem i nie tylko. Czuję nienawiść przez to, że ktoś uważał się za rasę lepszą. Nie wiem czy to moje prywatne odczucia, ale że książka nieustannie mi o tym przypominała postanowiłam nie omijać tego w recenzji. Nie wiem jak można czuć uraz do ludzi (Niemców), którzy teraz żyją, przecież oni też bezpośrednio nie brali udziału w wojnie, nie Ci młodsi, Ci którzy tak jak ja nie urodzili się w tym czasie, a jednak dalej to czuję. Podobno Niemcy czują wstyd za to co miało miejsce podczas wojny, choć właściwie nie brali w niej udziału, ale wstydzą się za swoich dziadków, pradziadków, tak przynajmniej twierdzą niektórzy ludzie. A ja? Nie wiem. Zwłaszcza, że mieszkam blisko granicy niemieckiej, czasem jeżdżę tam na zakupy i na co dzień ta nienawiść nie istnieje, zapominam o niej, a są chwile, kiedy ona mnie dusi... 

GŁUPOTA CZY CIEKAWOŚĆ?
Wiem, że już bardzo mocno się rozpisałam, ale nie potrafię przestać. Książka jest naprawdę gruba, ale połowa jej jest zbędna. Te długie opisy i inne fragmenty nic nie wnoszą. Spokojnie można, by było obyć się bez nich. Ktoś spyta: po co to czytałaś dalej, skoro tak cię męczyło?. Nie wiem. Naprawdę, nie wiem. Zastanawiam się czy to akt głupoty, czy ciekawości końca? Nie wiem. Czytałam ją, a raczej męczyłam, aż dwa tygodnie. Jest przecież tyle innych ciekawych książek, a ja uparłam się jak kretynka, że ją skończę. No i skończyłam. Nie zmieniło się to, że mimo wszystko byłam zawiedziona, ale skończyłam. Gdy skończyłam poczułam ulgę. Wielką, ogromną, nieprzerwaną ulgę, że to już koniec. Z drugiej zaś strony cieszyłam się i w pewnym stopniu byłam dumna, że dotrwałam do końca. Chyba skłaniam się ku temu aktowi głupoty. Tak myślę. Co prawda muszę lekko zwrócić honor, bo końcowe 100/150 stron jest świetne. Nie naprawia historii, ale nie zmienia to faktu, że w końcu z zainteresowaniem je czytałam. 


PODSUMOWUJĄC
Światło, którego nie widać to moim zdaniem powieść niezasłużenie wysoko oceniana. Czuję się rozczarowana po takiej ilości ochów i achów oraz nagłaśnianiu tych wszystkich nagród przez nią zdobytych. Oczekiwałam czegoś lepszego. Powieść mogłaby mieć spokojnie dwieście stron, a mam wrażenie, że odcinające te niepotrzebne opisy i fragmenty, które nic nie wnosiły, tylko, by zyskała. Jak się okazuje grubość książki wcale nie świadczy o tym, że zawiera więcej. Jak na złość bohaterowie nie przypadli mi do gustu, irytowali mnie swoimi fascynacjami. Styl autora był ciężki, nudny i niezrozumiały. Pisał ją przez 10 lat, a ja czuję się jakbym co najmniej tyle ją czytała. Była jedną wielką męczarnią i chyba największym aktem głupoty było brnięcie do końca, który ani trochę nie podniósł całości, choć przyznam był bardziej ciekawy niż pięćset stron przed nim. Zatem ja nie polecam. I uważajcie, jeśli pokochaliście dość podobną książkę do tej, mam na myśli ,,Złodziejkę książek" to nie dajcie się zwieść, ta ani trochę jej nie dorównuje. 


OCENA: 3/10 (słaba)


Czytaliście? Myślicie, że za surowo ją oceniłam? A Wam jak się podobała? 

P.S. To chyba najdłuższa recenzja jaką do tej pory napisałam (choć przyznam, że starałam się, by nie wyszła nazbyt długa, to i tak mogłabym jeszcze pisać i pisać), szkoda, że nie pozytywna. 






26 komentarzy:

  1. Okej, to już wiem, żeby tego nie czytać. Nie będę!
    Pamiętaj, że jak robisz cytaty, a te cytaty to dialogi, to musisz je poprawnie zapisywać.
    Nie:
    -Są dwa rodzaje śmierci [...]
    Tak:
    – Są dwa rodzaje śmierci.

    używając półpauzy :D
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam xD Ale czasami błędy się wkradają i nic nie zrobisz XD

      Usuń
  2. Jakiś czas temu słyszałam sporo pozytywnych opinii o tej książce i zamierzałam ją przeczytać. Może i to zrobię za jakiś czas, ale teraz mnie tak bardzo już do tego nie ciągnie. Obawiam się trochę tych zbyt długich opisów, bo czasem i mnie denerwują one w książkach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać, że tematyka jakoś do mnie nie przemawia. Na razie pasuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem autorzy nie widzą kiedy zakończyć i dopisują niepotrzebne rzeczy - też nie lubię zbędnych stron. Powieść chyba nie dla mnie.

    Nominuję ci e to Book Tagu- https://niebo-pieko-ziemia.blogspot.com/2017/11/book-tag.html#more

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;)
      Miło mi, ale nie przyjmuję nominacji do tagów ;)

      Usuń
  5. Szkoda, że się rozczarowałaś. Jestem ciekawa moich odczuć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam tej książki, ale myślę, że kiedyś to zrobię, bo "Światło, którego nie widać" wydaje mi się być bardzo wartościową książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też się taka wydawała, i może taka jest dla niektórych, dla mnie zawiera zbędne strony...

      Usuń
  7. Ostatnim czasie byłam zainteresowana tą książką jednak widzę, że jednak nie trzeba po nią sięgać :/
    Pozdrawiam, Tiggerss
    https://tiggerssreads.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. O nieeee! Mam nadzieje że się mylisz bo w końcu skusiłam się na ta książkę i kupiłam ją na promocji w Black Friday ;) Tez nasłuchałam się ochów i achów, nawet zaczęłam ją czytać w formie ebooka ale nie miałam wtedy ochoty na taką książkę sobie odpuściłam. Tym razem chyba wygrała we mnie okładkowa sroka bo okałdka jest bajeczna *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ugh... Ja mam ją nadal w planie, ale kiedy ją przeczytam, nie wiem... Szkoda, że nie przypadła ci do gustu, ale czasami tak bywa. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś chciałam ją przeczytać, ale szczerze mówiąc - jakoś mi ostatnio przeszedł zapał na nią. Po Twojej recenzji widzę, że chyba słusznie :)

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że tak. Ale inni mogą być oburzeni, że tak ją oceniłam :)

      Usuń
  11. Huh...Jesteś pierwszą osobą u której czytam negatywną recenzję na temat tej książki. Chciałam ją kiedyś przeczytać, ale po jakimś czasie stwierdziłam że jednak wolę inne powieści które dzieją się w czasach wojny. Na przykład wspomniana przez ciebie Złodziejka Książek - to jest coś...
    Pozdrawiam :)
    life-ishappiness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem pierwszą osobą u której widzę negatywną opinię o niej (czyli u mnie). Właśnie to jest coś <3

      Usuń
  12. Moje wybawienie! Już myślałam, że jestem sama w tym świecie ogólnych zachwytów nad tą powieścią, a tu się okazuje, że jednak nie! Ahhhhh <3
    Nudne, ciężkie, jeszcze raz nudne. I naprawdę nie wiem, dlaczego wszyscy tak się jarają tą powieścią. Chociaż mnie styl autora się podobał xd

    Pozdrawiam!
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  13. Ta powieść jest wspaniała. Moim zdaniem zasługuje na wysoką ocenę. Choć i niskie się zdarzają np gdzieś wyczytałem, że ktoś nie lubi ślimaków a w powieści dużo o ślimakach dlatego książka zła ...nie ma co świetny argument

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Bardzo się cieszę, że się tutaj znalazłeś. Jeżeli masz chwilkę wolnego czasu to skomentuj przeczytany post, na pewno wywołasz tym uśmiech na mojej twarzy! A jak zostawisz linka do swojego bloga to na pewno złożę Ci rewizytę.

♥SPODOBAŁ CI SIĘ MÓJ BLOG? TO ZAOBSERWUJ!♥