11.06.2018

[154] Regina Brett ,,Kochaj. 50 lekcji jak pokochać siebie, swoje życie i ludzi wokół"

Szał na książki tej autorki trwa nieprzerwanie od bodajże dwóch lat. Sama jakoś niezbyt miałam ochotę na poznanie tego, co przedstawia, ale że tyle razy widziałam jej książki dosłownie wszędzie, a także jest kilka części w mojej bibliotece, to stwierdziłam, a co mi szkodzi. Z góry uprzedzam, że ta recenzja nie będzie ani trochę miła. 

,,Partner, który dla ciebie jest lepszy niż nic, dla kogoś innego byłby wszystkim. Nie odbieraj szansy sobie i innym."


O CZYM?
Książka jest dla ludzi zranionych, czyli tak naprawdę dla każdego. Z tego co ja zrozumiałam ideą całej książki jest pokochanie samego siebie i ludzi wokół mimo licznych wad i ran. Jest cieszenie się każdym doświadczeniem, nawet tym przykrym i złym. 


DRUGA SZANSA
Kiedyś zaczęłam czytać inną książkę tej autorki, ale jej nie skończyłam. Nie przemawiała do mnie. Było to jednak 2 lata temu, więc stwierdziłam, że pewnie źle podeszłam do tematu, nie byłam gotowa i takie tam. Teraz już wiem, że to nie wychodzi ode mnie, te książki takie po prostu są. Jak sami się domyślacie dałam drugą szansę (ostatnią). Dlaczego zdecydowałam się na ten tytuł? Miałam do wyboru jeszcze te dwa z Bogiem, ale stwierdziłam, że ta będzie najbardziej uniwersalna. Nie miałam ochoty na jakieś aluzje religijne i tego typu sprawy, wybrałam bezpiecznie. Tak zresztą mi się wydawało. Wyszło inaczej. 


WARTOŚCIOWA BEZNADZIEJA
Książki tej autorki mają w sobie coś wartościowego, bynajmniej tak się wydaje na pierwszy rzut oka. Ja odnoszę wrażenie, że są o niczym. Nie trafiają do mnie tak jak powinien głosić ich cel. Jedyne co w tej książce jest godne uwagi to niektóre, dosłownie pojedyncze, wyrwane z kontekstu, zdania. Dopiero wtedy są to naprawdę fajnie sentencje, w innym wypadku jest to wartościowa beznadzieja. Dobra, ale tak marudzę i marudzę, a w sumie nie napisałam, co dokładnie mi się nie podobało.


JESTEM NA NIE - DLACZEGO
Zacznę od rzeczy, która być może jest oczywista, a ja się jej nie domyśliłam. Oczekiwałam całkiem czegoś innego niż dostałam. Sama nie wiem dokładnie czego. Zdawałam sobie sprawę, że ta książka nie będzie mieć fabuły, dialogów i tego typu rzeczy, a jednak liczyłam na coś całkowicie innego niż dostałam. Na co? Nie potrafię tego sprecyzować, dlatego w pewnym sensie ciężko mi wytłumaczyć to rozczarowanie. Lektura przypomina po prostu autobiografię. Autorka dzieli się... sobą. Opowiada co przeżyła, stawia pytania i moim zdaniem generalnie wciska kit. Tyle ile rzeczy ona niby robi przed snem, w trakcie dnia i tak dalej to nie jestem w stanie zliczyć, bo by mi chyba palców zabrakło. Jestem ciekawa kiedy ona na to znajduje czas, bo moim zdaniem 24 godziny, są stanowczo za krótkie... Ten brak realizmu bardzo mi się nie podobał w tym wypadku. 


FANATYZM 
Jestem w stanie pokusić się o stwierdzenie, że występuje tutaj fanatyczna i niemal chorobliwa wiara w Boga. Moim zdaniem to, co zostało przedstawione nie jest normalne, to podchodzi pod dewotyzm (dewocję?).  Bardzo, ale to bardzo nie lubię takiego sposobu myślenia, więc z ogromną męczarnią wyczekiwałam końca. Ja po prostu jestem takim człowiekiem, który nie lubi jak mu się Boga wpycha niemal do gardła i na siłę. Drażni mnie coś takiego, gdy ludzie zbyt się obnoszą w sposób ostentacyjny ze swoją wiarą. Nie potrafię tego zrozumieć, serio. Wybrałam książkę, która spośród książek tej pani nie miała Boga w tytule, sądziłam, że wybrałam coś uniwersalnego i bezpiecznego. Nie wiem czy tylko mi to przeszkadzało i aż tak zwróciło moją uwagę, ale uważam, że po prostu temat religii jest tematem drażliwym i trzeba umiejętnie umieć go zastosować, czego ewidentnie ta pani nie potrafi. I żeby nie było, że ją oskarżam tylko dlatego, że jestem niewierząca, bo jeżeli o to chodzi to wierzę w tego samego Boga co autorka, a mimo tego czułam się jakby były to dwie różne religie. 


ZDZIWIENIE
Jak dla mnie ta książka jest totalnie o niczym. Moim zdaniem jest beznadziejna. Moje wielkie zdziwienie powoduje fakt, że autorka ma kilka podobnych książek i że są tak chętnie czytane. Nie potępiam, szanuję, ale szczerze się przyznaję, że nie rozumiem tego. Według mnie nie da się być zmienionym przez przeczytanie trzystu stron. Lektura to tylko tanie zagrania mające na celu wyciągnięcie pieniędzy pod otoczką mentalnych porad i wsparcia, które za przeproszeniem można o kant dupy rozbić. 


PODSUMOWUJĄC
Kochaj. 50 lekcji jak pokochać siebie, swoje życie i ludzi wokół to totalna beznadzieja. Zabierając się za tę książkę nie spodziewałam się dostać autobiografii autorki. Nie spodobał mi się ten fakt. Nie podoba mi się także moim zdaniem fanatyczna wiara w Boga i wpychanie swoich poglądów do gardła, byleby przekazać światu pod przykrywką moralnych porad, że wie się lepiej i jest się mądrzejszym od reszty, bo wiele się wycierpiało i przeżyło. Uważam, że ta książka jest czymś, co nie niesie ogólnych wartości, bo jest o niczym. Najczęściej też rozdziały są o tym samym, tylko w nieco innej perspektywie. Daję ocenę 2/10 tylko ze względu na to, że niektóre zdania wyjęte z kontekstu są naprawdę piękne i za oprawę graficzną.


OCENA: 2/10 (bardzo słaba)

Zdaję sobie sprawę, że w pewnym sensie nie zostawiłam przysłowiowo 'suchej nitki' na książce i autorce, ale czytając tę książkę miałam ochotę ją podrzeć, wyrzucić przez okno, krzyczeć, że to dno i rwać sobie włosy z głowy, dlaczego tak beznadziejne książki są tak popularne. Oczywiście to tylko i wyłącznie moje zdanie, ale po prostu musiałam się nim podzielić. Jestem ciekawa czy choć jedna osoba zgodzi się ze mną, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że większości przeze mnie nazwane bezwartościowymi słowami, trafiają do ludzi na tyle, że lubią książki tej autorki.

P.S. Wiem, że tym razem nieco zaspamiłam cytatami, ale dodałam tylko te o których mówiłam, że wyjęte z kontekstu potrafią być piękne. Raptem 7 sentencji. Brawo Brett, twoja książka ma ponad 350 stron, a mi się spodobało tylko  s i e d e m  sentencji, które nie są bełkotem słów jak cała reszta. 







34 komentarze:

  1. Do mnie niestety książki tego typu zupełnie nie przemawiają. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem zaskoczona twoją opinią. Regina Brett to autorka, która nie robi nic na siłę. Zgadzam się, pierwszy raz czytając tę książkę, również odniosłam wrażenie, że jest o wszystkim i o niczym. Jednak myślę, że trzeba inaczej zacząć. Nie łapać za nią jak za każdą inną literaturę. Ją czyta się lekcjami, stopniowo, to proces któremu trzeba się oddać. To jest najlepszy sposób by te pojedyncze zdania ułożyły w sensowną wizję. Ciekawa recenzja! Pozdrawiam ciepło. \K.

    https://cleosevhome.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, jak dla mnie wszystko o czym pisze jest na siłę. Książki nie czytałam na raz, skończenie jej zajęło mi około trzech miesięcy...

      Usuń
  3. Nie czytuję poradników, więc na ten tym bardziej się nie skuszę, jeśli jest to książka o niczym.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam żadnej z książek tej autorki. Do jej poprzednich książek mnie po prostu nie ciągnęło.
    Na początku tej recenzji myślałam, że będzie spoko - o miłości, o akceptacji, jak pokochać. O to może być fajne! Ale nie... Fanatyzm i jakąś autobiografia - nie, dziękuję, jednak nie dla mnie, a mogło być tak fajnie. Przynajmniej wiem, że nie kupię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuję się bardzo skutecznie zniechęcona (i nie, to nie jest oskarżanie ani nic takiego - piszę to w pozytywnym sensie). W sumie i tak odechciało mi się czytać książki tej autorki, bo nie przepadam za poradnikami. Mam wrażenie, że większość narzuca to jak mamy postępować czy się zachowywać.
    No i takie recenzje czyta się bardzo fajnie.
    Pozdrawiam :)
    https://life-ishappiness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kto miał już wcześniej do czynienia z książkami pani Reginy, wie jak one wyglądają i czego można się po nich spodziewać. Ja przeczytałam wszystkie wcześniejsze i kompletnie mnie zauroczyły. Fakt - autorka dzieli się sobą i to jest w jej twórczości najpiękniejsze. Ta kobieta dużo przeszła i życie naprawdę ją doświadczyło, a ona po prostu przekazuje nam dalej swoją życiową mądrość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda dużo przeszła, ale jak dla mnie bardzo nieumiejętnie przekazuje swoją wiedzę...

      Usuń
  7. Kiedyś chciałam sięgnąć po tę książkę. Dobrze, że przeczytałam recenzję, teraz wiem, że lepiej jej unikać, szczególnie, że nie przepadam za fanatyzmem religijnym i pisaniu o niczym.
    Pozdrawiam!
    Kulturalny rozgardiasz

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja przeczytałam jedną z nich i podobała mi się . Ale jakoś nie sięgnęłam po kolejną :)

    OdpowiedzUsuń
  9. wow ta ksiązka jak dla mnie jest świetna <3

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2018/06/motyw-kwiatow-na-torebce.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mi przykro, że się zawiodłaś :(


    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja jestem bez opinii, bo tak naprawdę nie przeczytałam żadnej książki tej autorki, chociaż naprawdę wiele o niej słyszałam. Jednak próbowałam też czytać takie poradniki i nigdy ich skończyć nie mogłam, bo po prostu nie lubię takich książek raczej. :)
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Mnie nie jarają takie ksiązki. Nawet jakby była ze złota. Po prostu mnie nudzą i raczej nie sięgam. Okej, jakby Harry Styles napisał poradnik, pewnie bym go przeczytała, bo chciałabym byc zainspirowana jego osobą i jego historią. Ale Regina Brett mnie nie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jedna negatywna niegdyś recenzja przeczytana na jednym z blogów sprawiła, że nie mam ochoty na tę lekturę. ;/

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie jestem przekonana, ale może jak będzie w mojej bibliotece to z czystej ciekawości sprawdzę.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  15. W końcu znalazłam kogoś, kto również nie rozumie fenomenu tej kobiety. Z ogromnym entuzjazmem podeszłam do "Bóg nigdy nie mruga" i nie dałam rady dokończyć. W moim odczuciu Regina Brett to Paulo Coelho w spódnicy, jej wywody w ogóle do mnie nie trafiają. Nie wspominając o tym, że każdy rozdział traktuje niemal o tym samym tylko innymi słowami...

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciekawią mnie książki tej autorki, ale nie jakoś wyjątkowo. Poczekam aż najdzie mnie większa ochota :)

    Pozdrawiam,
    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. W ogóle mnie nie ciągnie do książek tej autorki. Szkoda mi czasu na coś co jest kiepskie. ;)
    Pozdrawiam!
    https://recenzjeklaudii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. No proszę, tyle słyszałam o tej autorce pochlebnych opinii, a tu taka recenzja. Przyznam, że nie czytałam nic od niej, bo mnie chyba już na starcie odrzucają poradniki w stylu "jak pokochać siebie, innych i cały świat". Cieszę się, że napisałaś swoją opinię, nawet jeżeli jest negatywna. Dobrze wiedzieć, że nie wszystkim wszystko zawsze się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  19. czytałam Bóg nigdy nie mruga jej autorstwa i podobało mi się bardzo, ale myslę że odbiór twórczości Reginy Brett zależy od konkretnego okresu w naszym życiu. Ja sama teraz nie sięgnęłabym po nią, ale wtedy bardzo potrzebowałam takiej filozoficznej lektury, która poruszałaby temat wiary w Boga ;)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Bardzo się cieszę, że się tutaj znalazłeś. Jeżeli masz chwilkę wolnego czasu to skomentuj przeczytany post, na pewno wywołasz tym uśmiech na mojej twarzy! A jak zostawisz linka do swojego bloga to na pewno złożę Ci rewizytę.

♥SPODOBAŁ CI SIĘ MÓJ BLOG? TO ZAOBSERWUJ!♥