13.08.2018

[167] E L James ,,Pięćdziesiąt twarzy Greya"

To już któryś raz z kolei, gdy postanowiłam przeczytać tę książkę. Za każdym razem jednak coś nie mogłam się za nią zabrać, tym razem w końcu się udało i nie czuję się tym usatysfakcjonowana, bo czuję się zawiedziona. Zaraz Wam opowiem dlaczego i dodam parę słów o filmie. Z góry uprzedzam, że recenzja do najkrótszych nie należy, ale że przeczytałam książkę, to chciałam napisać swoje trzy grosze w tym jakże powszechnie znanym temacie ;).

,,Czasami się zastanawiam, czy przypadkiem coś jest ze mną nie tak. Być może za dużo czasu spędzam w towarzystwie moich bohaterów literackich i, co za tym idzie, moje ideały i oczekiwania są zdecydowanie zbyt wysokie."

KRÓTKI ZARYS
Domyślam się, że raczej nie trzeba tego tytułu przedstawiać nikomu i nawet jeśli ktoś nie oglądał filmu, ani nie czytał książki, to mniej więcej zna opis, dlatego postawię na króciutki wstęp o tym i przejdę po prostu do swoich odczuć. A więc Anastasia Steele to studentka literatury, która w wyniku choroby przyjaciółki jedzie przeprowadzić wywiad z nieziemsko przystojnym biznesmenem Christianem Greyem. On od pierwszej chwili ją onieśmiela samym sobą. Po wyjściu ze spotkania postanawia zapomnieć o tym dziwnym, ale jakże intrygującym człowieku. Jak się okazuje nie jest to takie wcale łatwe, bo nazajutrz on przychodzi do niej do pracy i wszystko toczy się dalej...


BOHATEROWIE
Panie przodem, także Anastasia (Ana) Steel. Nie wiem czy nie będę w stanie się nie irytować, ale postaram się. Na pewno nie wyróżnię się oryginalnością mówiąc, że głupszej bohaterki to ja chyba nie spotkałam. I nadal nie będę oryginalna, gdy powiem, że jej wewnętrzna bogini doprowadzała mnie do szału. Nie mam pojęcia jak można wpaść na coś tak głupiego jak ta bogini, ale okay... Ogólnie z tego co zrozumiałam Ana to tak naprawdę trzy osoby - ona, jej podświadomość (która też była irytująca, ale mniej niż bogini...) oraz wewnętrzna bogini. No o czymś takim to ja jeszcze nie słyszałam i w sumie to mnie chyba w niej najbardziej irytowało, bo przebolałabym głupiutką Anę, gdyby była jedną osobą xD. Dam już sobie spokój z dalszymi niemiłymi przymiotnikami na jej temat, bo na pewno inni zrobili to lepiej i na pewno te przymiotniki wszystkim nam są znane...

Christian Grey. Co mnie zaskoczyło to fakt, że nie irytował mnie tak jak bohaterka, ale odebrałam go gorzej jako postać książkową niż filmową. W powieści wydawał się taki sztywny jakby jakiegoś kija połknął. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale w filmie był jakoś lepiej zarysowany i ogólna idea jego charakteru lepiej została przedstawiona w ekranizacji. Tutaj naprawdę odnosiłam wrażenie, że to nie przez jego dziwactwa i przeżycia jest jaki jest, tylko, że po prostu ogólnie jest człowiekiem chłodnym, apodyktycznym i nieziemsko wkurzającym.


FABUŁA - CO MNIE WKURZAŁO
Zdaję sobie sprawę, że właśnie idziemy do bardzo dłuuuugiej listy, ale przedstawię Wam te główne powody z którymi być może ktoś będzie się zgadzał. 


Na pewno jednym z czynników będzie nuda i brak jakichkolwiek emocji, poza irytacją oczywiście. Kolejnym bardzo irytującym czynnikiem jest jedzenie. No kurde, miałam dość jak co chwilę czytałam jak Grey warczy na Anę, by coś zjadła. Ja naprawdę jestem w stanie zrozumieć, że to dla jej dobra i ma to też związek z jego dzieciństwem, ale no po prostu zalewała mnie furia, jak musiałam co chwilę się irytować, bo on każe jej jeść, a ona nie chce. W filmie na całe szczęście pominięto też mejle. Które były kolejnym wkurzającym czynnikiem. Ona ciągle nie mówiła mu o niczym ważnym wprost, bo była "taka odważna", więc wszystko pisała w mejlach, a on ciągle jej pisał jak to ważne jest zaufanie i tak dalej, oczywiście też w mejlach. W pewnym momencie naprawdę staje się to nudne, czytanie o tym samym, ale ubranym w inne słowa (a to i tak jak mieliśmy szczęście, bo najczęściej wszystko sprowadza się do tych samych słów). Ubrania Kate. Jak mnie strasznie denerwowało to, że Ana chodziła ciągle w sukienkach Kate (i to na dodatek tych dwóch na krzyż). Serio? Nie mogła pójść sobie kupić czegoś swojego? Zwłaszcza, że miała pieniądze z pracy, które szły na niewiadome cele... No i na sam koniec sceny seksu. Może nie jestem znawcą literatury erotycznej, bo do tej pory to moja druga książka o tej tematyce (pierwszą była pomyłka zwana ,,Podniebny lot"), ale czytałam o wiele lepsze sceny erotyczne w zwyczajnych obyczajówkach i zastanawiam się jakim cudem. Ja wiem, że tam nie ma tematyki BDSM, tak jak tutaj, ale jednak mimo wszystko czuć jakieś emocje, uczucia, cokolwiek, a tutaj? Pieprzył, skończył, pa pa. 

Na wypisywanie mniejszych rzeczy szkoda mi nerwów... 

PO CHOLERĘ ONA JEST TAK DŁUGA? - KSIĄŻKA A FILM
Szczerze powiedziawszy naprawdę się zastanawiam, dlaczego książka jest aż tak gruba, bo liczy lekko ponad 600 stron, czego oczywiście nie sprawdziłam przed jej czytaniem (a być może wtedy bym jej już nie czytała). Ja tu nawet nie mówię o samej oprawie książki, bo jej format naprawdę dość sprawnie się czyta, to samo z czcionką, jedynie co to rozdziały mogłyby być krótsze, bo męczą. Ja mam na myśli to dlaczego ona do cholery ma 600 stron?! Wlecze się niesamowicie. Wiem, że wiele razy porównałam ją dzisiaj do filmu, ale ja obejrzałam wszystkie części i doskonale wiedziałam na co się piszę, ale nie wiem, liczyłam na coś czego w ekranizacji nie było. I wiecie co? To jeden z nielicznych wypadków, gdy film jest zdecydowanie lepszy niż książka. Ekranizacja to tak naprawdę same konkrety. Książka? Wyłączając sceny, które są w filmie, pozostaje sama nuda. Jakoś film mnie bardziej przekonuje do siebie. W książce zaczęło się robić ciekawie dopiero po 500 stronach, wiedząc, że ma ona 600 to niezbyt duży wyczyn...


PODSUMOWUJĄC
50 twarzy Greya to bardzo słaba książka, która moim zdaniem nie jest warta uwagi. Jeżeli ktoś chce poznać tą specyficzną historię ze względu na szum, który w większej mierze minął, ale odcisnął jakieś piętno i przez to nadal trwa, to na pewno lepiej wyjdzie na obejrzeniu ekranizacji niż próbowaniu przejścia przez te 600 stron, skoro ekranizacja jest wierną i prawie nieróżniącą się niczym od lektury produkcją, którą zdecydowanie milej i SZYBCIEJ się ogląda niż czyta. Osobiście uważam, że film jest dużo, dużo lepszy i nie pominął zbyt wiele ciekawych momentów, a nawet zawarł te najlepsze, bo oprócz nich książka wieje nudą. Bohaterowie w powieści są zdecydowanie bardziej nie do przyjęcia niż w filmowej wersji. Ogólnie nie polecam (i pewnie nie będę tym oryginalna, ale musiałam dodać swoje trzy grosze).

OCENA: 1/10 (beznadziejna)

Moja ulubiona piosenka z playlisty (chociaż przyznaję, że mam słabość do piosenek z filmów, bo są świetne! Szkoda, że nie można tego samego powiedzieć o filmach...):



Czytaliście albo oglądaliście? Jesteście fanami czy wręcz przeciwnie tej historii? Ja osobiście obejrzałam wszystkie trzy części filmowe i uważam, że trójka jest naprawdę fajna, dwójka też daje radę, jedynie jedynka niezbyt mi się podobała, ale w porównaniu do książki jest o niebo lepsza.



30 komentarzy:

  1. nigdy mnie nei skusiła ani książka, ani film :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam, że jak wychodził film to wiele osób z mojej klasy gadało o nim non stop. Osobiście w ogóle nie ciągnie mnie do tej książki, nigdy nie miałam zamiaru jej czytać czy nawet oglądać ekranizacji. Szkoda mi czasu na takie... coś.
    Pozdrawiam :)
    https://life-ishappiness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zamierzam czytać tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja ciotka kiedyś to czytała, gdy była u nas i w pewnym momencie wybuchnęła śmiechem i krzyknęła "Ale idiotka! Trzyma lody w piekarniku". Chyba to samo już o czymś świadczy.
    Ostatnio też czytałam w recenzji, że Ana tylko przygryza wargę w książce i w kółko to samo.
    Kusi mnie, żeby przekonać się na własnej skórze o tym, jak to jest beznadziejne.

    swiatwedlugkasi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Z "50 twarzy Greya" widziałam jedynie filmy. Nie chciałam marnować czasu, zwłaszcza po tych wszystkich recenzjach. Zobaczyłam jednak filmy, bo chciałam wiedzieć o co tyle szumu. I w sumie dalej nie rozumiem bo historia jak historia. Śmieszy mnie jednak, że Ana i Christian byli inspiracją dla rzeszy pisarzy i większość romansów i erotyków jest na modłę "50 twarzy Greya".

    Pozdrawiam!
    recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdy było głośno o tym tytule bardzo chciałam go przeczytać, ale z czasem (i po wielu negatywnych opiniach) mi przeszło. Jedynie przekartkowałam książkę, poczytałam kilka stron i stwierdziłam, że nic wielkiego nie stracę.
    Film zobaczyłam, ale tylko pierwszą część i też nie porwał mnie. Ale myślę, że skuszę się kiedyś na kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam (chociaż w sumie bardziej przebolała) tylko pierwszą część i jestem i tak z siebie bardzo dumna że mi się udało! Ani książka, ani film mnie nie zachwyciły. Wewnętrzna bogini to najbardziej absurdalny pomysł na jaki można wpaść - niektóre fantastyki są bardziej logiczne niżeli ta jej cała podświadomość myśląca kroczem. A jako erotyk, to faktycznie jakiś taki wyuzdany z uczuć... Zrobił furorę tylko i wyłącznie dlatego, że była to pierwsza tego typu książka z seksem, fabułą i happy endem, no bo przecież Ana zmieniła złego Christiana w przyzwoitego faceta i się pobrali. To takie urocze!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Pamiętam, że lata temu ledwo skończyłam tę książkę i po resztę nie sięgnęłam. Nadal nie mam pojęcia, o co ten wielki szum z Greyem, bo naprawdę jest ogrom dużo lepszych powieści erotycznych, a ta jest po prostu nudna.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam bardzo dawno i jedyną zaletą jest to, że poznałam wiele ciekawych marek samochodów, oraz co robią bogaci po godzinach i tak poza tym ta książka to dno. trochę rozumiem czemu się wybiła, ale jednak te złe strony przeważają i gdyby autorka to zamknęłam w trylogii to fajnie, ale nie teraz każda część jest pisana z perspektywy Christaiana super. polecam.
    Buziaki :*

    Fantastic books

    OdpowiedzUsuń
  10. A miałam czytać. Dziękuję ze ocalilas moje oczka:'(

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja aktualnie drugi raz czytam serię "Pięćdziesiąt twarzy Greya". W pewnym sensie mam do niej sentyment, bo to właśnie dzięki tej serii zaczęłam czytać książki dla przyjemności i odkryłam całe ich piękno.
    Teraz, jak mam już trochę większe doświadczenie czytelnicze, dostrzegam te wszystkie błędy i fatalny styl pisania autorki, ale tak jak już pisałam, mam do niej sentyment i zawsze będę ją miło wspominać ��

    OdpowiedzUsuń
  12. Cóż, haha z tym jedzeniem to było dobre, masz rację. :D Co do pożyczania ciuchów, to nie tylko w Greyu, niestety zauważyłam to w większości tego typu książkach, gdzie główna bohaterka pożycza ciuchy swojej przyjaciółki, co więcej, ta przyjaciółka zawsze jej robi makijaż i fryzury, to się robi nudne. Co do filmu to uważam, że jednak więcej emocji było w książce. Dla mnie pierwsza część filmu była trochę żenująca, z resztą druga też. Myślę, że trzecia wypadła najlepiej. Nie umiem już ocenić Greya, bo czytałam tę książkę ponad trzy lata temu, wiem, że wtedy mi się podobała, bo to była jedna z pierwszych książek w mojej czytelniczej karierze. Jednak z perspektywy czasu wiem, że 1. część była słaba, jednak nie wstydzę się tego powiedzieć, że druga i trzecia były dobre, była akcja, emocje, wszystko. O wiele ciekawiej się czytało. Plus, nie był puste, ale naprawdę pokazywały jak przeszłość wpłynęła na Christiana i ogólnie jego życie. Co do samej serii... i tak uważam, że Dotyk Crossa jest lepszy (mega polecam, wiele ludzi uwielbia tę serię :D)
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się podobała 2 i 3 film, więc rozważam książki, ale sama jeszcze nie wiem.

      Usuń
  13. Ja nie czytałam, ale filmy w zupełności mi wystarczą. Jeżeli nie oczekuje się czegoś więcej od fabuły to można obejrzeć ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytałam trylogię i oglądałam, podobało mi się.
    Jednak dodatek już mi się nie podobał. I ja skupiałam się na psychice, a nie na scenach erotycznych. ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Pamiętam jak moje koleżanki przyniosły kiedyś do szkoły 50 twarzy Greya i planowały czytać - pomyślałam wtedy, że nigdy przenigdy po to nie sięgnę (po tym jak przeczytałam kilka stron), ale kurczę teraz jakoś tak mnie kusi żeby to jednak przeczytać. :D Trochę przeraża mnie ta objętość i czuję, że nie dotrwam nawet do połowy, ale strasznie mnie kusi. :D
    Na milion procent będę żałować i się wkurzać podczas czytania, ale zrobię to! Przeczytam! :D
    Pozdrawiam!
    https://recenzjeklaudii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę Ci powodzenia i dużo cierpliwości, na pewno się przyda ;)

      Usuń

Drogi czytelniku!
Bardzo się cieszę, że się tutaj znalazłeś. Jeżeli masz chwilkę wolnego czasu to skomentuj przeczytany post, na pewno wywołasz tym uśmiech na mojej twarzy! A jak zostawisz linka do swojego bloga to na pewno złożę Ci rewizytę.

♥SPODOBAŁ CI SIĘ MÓJ BLOG? TO ZAOBSERWUJ!♥